Na sesję Oli i Andrew musieliśmy lecieć setki kilometrów. Para mieszka w Dublinie, więc na miejsce sesji wybraliśmy niedalekie okolice. Godzinę drogi od miasta i przenosimy się w zupełnie inny świat...jezior, lasów, gór i pasących sie owiec. Zielona wyspa zachwyciła nas bogactwem krajobrazów, roślinnością i spokojem. Przez te kilka dni żyło nam się jakby wolniej :)
Weekendowa wycieczka pomogła Oli i Andrew oderwać się od codziennych obowiązków i pracy. Te krótkie wakacje wykorzystalismy do stworzenia ciepłej sesji narzeczeńskiej w niesamowitych okolicznościach przyrody.
Mówi się, że jeśli robisz to co kochasz to tak naprawdę nigdy nie pracujesz. Rzeczywiście jest w tym dużo prawdy. Dzięki fotografii poznajemy ludzi, którzy w niedługim czasie staja się nam bardzo bliscy, jesteśmy w miejscach o których nie mieliśmy pojęcia, odbywamy często długie i głębokie rozmowy, wspólnie się modlimy.
Dziękujemy Wam Kochani za te kilka dni i za Guinessa w prawdziwym Irlandzkim pubie, który smakuje tak tylko w Dublinie ;)
Comments